BABIA GÓRA 27 kwietnia 2022
czwarta nad ranem
Oni przewracają się na drugi bok. Być może to kolejna faza REM.
A u mnie słychać ALARM CLOCK i po chwili na nogach już jestem.
Oni śnią o słońcu i o plaży, niektórzy nawet o kebabie. Leżą, jedzą i serfują.
A ja, nim herbata się zaparzy, zrobię kanapki i przy kawie pomyślę,
że te chmury na niebie to właściwie mnie nie denerwują.
piąta pięć
Oni przytulają pluszaki, kołdrę i tę plażę ze słońcem. Jeszcze można pospać godzinkę lub dwie, choć czas zaczyna przyspieszać jak ciąg Fibonacciego.
A my wyruszamy spod Kościółka Szkolnego w kierunku Zakopianki, Chyżnego i Babiej Góry. I kręcimy głowami na prawo i lewo szukając w chmurach jakiejś dziury.
przed siódmą
Oni słyszą pobudkę w smartfonach, od rodziców, brata lub siostry. Powoli wstają i myślą – cóż, jest środa. Jedzą śniadanie, coś piją, pakują, myją, serfują.
A my wysiadamy z autokaru na Przełęczy Krowiarki. Od dawna już tu nie ma krów i kobiet, które je wypasały, ale nazwa ta jest wciąż popularna. Niebo jest zachmurzone, drzewa zielone, nikogo poza nami. Jest TOI TOI, więc i kolejka długa za chwilę się ustawi.
siódma trzydzieści
Oni zaczynają pierwszą lekcję. Może matematykę, może biologię, może geografię. Trochę słuchają, trochę nie słuchają.
A my słyszymy co nas czeka: ponad 700 metrów w górę i około 5 kilometrów po szlaku czerwonym na szczyt Diablaka. Później 3 kilometry i na koniec jeszcze ponad 6 kilometrów. Dookoła regiel dolny z bukiem, jodłą i świerkiem, ale wyżej powędrujemy reglem górnym gdzie już tylko świerk. Jeszcze wyżej będzie piętro kosodrzewiny – tutaj poczujemy, że wieje wiatr, a na końcu, najwyżej, piętro alpejskie – dla nas dzisiaj to będzie słaba widoczność, wiatr, trochę śniegu i głazy. Jesteśmy w Beskidzie Żywieckim w paśmie Babiej Góry. Nasze plany to: Krowiarki/Przełęcz Lipnicka – Sokolica – Diablak – Przełęcz Brona – schronisko na Markowych Szczawinach – Krowiarki/Przełęcz Lipnicka. Szczyt Babiej Góry nazywany Diablakiem (1725 m n.p.m.) to najwyższy szczyt w Polsce poza Tatrami.
ósma trzydzieści
Oni już na drugiej lekcji. Może to język polski, może WF. Słuchają, notują, biegają lub grają.
A my już na platformie widokowej na Sokolicy. Niestety nie widzimy tego co moglibyśmy zobaczyć przy innej pogodzie. Beskid Żywiecki bo Żywiec, Babia Góra bo zbójnicy chowali w jaskiniach swoje wybranki, Diablak bo … oczywiście w tej legendzie pojawia się diabeł. Sokolica bo tutaj gniazdowały sokoły. Nazwy, legendy i zmęczenie. Od początku wędrujemy po śniegu. Tutaj jest jeszcze zima. Cóż, widoki innym razem, rozgrzewka za nami, ruszamy dalej.
dziesiąta trzydzieści
Oni już myślą o długiej przerwie. Koncentracja na tej lekcji to dla wielu szczyt możliwości.
A my wchodzimy na szczyt Babiej Góry. Widoki mamy nie dalej niż na kilkanaście metrów. Nie widzimy Tatr, Orawy, Małej Babiej, Jałowca ani Zawoi. To nic. Nie szkodzi. Przecież to jest w końcu Matka Niepogód. Góry uczą pokory. Odpoczynek za kamieniem, zdjęcia przy tabliczce. Radość, duma i zmęczenie. Przed nami trzy kilometry do schroniska.
jedenasta
Dzwonek i długa przerwa. Coś zjedzą, porozmawiają i poserfują. Sklepik, skwerek, może Żabka. Plotki, ploteczki, może ostatnie powtórki przed sprawdzianem. Przejście z drugiego piętra na pierwsze lub do podziemi.
A my ruszamy w dół. Nie po schodach, ale po głazach, po kamieniach, a później po śniegu. Im niżej, tym go więcej. Tak dużo, że można pozjeżdżać i wtedy jest szybciej, fajniej i nawet zapominamy o tym, że w butach mokro a dłonie zmarznięte. Po dwóch kilometrach dochodzimy do Przełęczy Brona. Z niej można odbić na Małą Babią, ale my pójdziemy tam innym razem. Schodzimy do schroniska i teraz są jeszcze lepsze zjazdy.
dwunasta w południe
Oni kończą kolejną lekcję. Teraz będzie sprawdzian, kartkówka, pytanie.
A my jesteśmy w schronisku. Zdaliśmy nasz test z wytrzymałości, cierpliwości i okazywania jak dzieci radości. Mamy czas do trzynastej trzydzieści: na jedzenie, na picie, na odpoczynek, na toaletę i na podwyższenie temperatury ciała. Siadamy przy stołach. Zamawiamy, rozmawiamy, odpoczywamy.
trzynasta trzydzieści
Oni już myślą o automacie: baton, soczek, ciastka.
A my ruszamy niebieskim szlakiem, Górnym Płajem, w stronę Krowiarek. Już trochę automatycznie stawiamy kroki. Lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa, lewa, prawa … Po dziewięćdziesięciu minutach jesteśmy w miejscu, z którego zaczynaliśmy naszą przygodę kilka godzin wcześniej.
Zubrzyca, Zakopianka, Myślenice, Dobczyce, Gdów, Łapczyca i Bochnia.
Po drodze wróciła wiosna, opadły emocje i cieszyliśmy się, że udało się nam oderwać od codzienności i za nią zatęsknić.
siódma wieczorem
Oni i my w domu, na treningu, na spacerze z psem lub na kebabie z mięsem.
Jutro czwartek. Nieważne gdzie, bo i tak będzie fajnie.
kp
„Cyfrowy Powiat Bocheński” - E-administracja w Powiecie Bocheńskim.
Używamy plików cookies w celu optymalnej obsługi Państwa wizyty na naszej stronie. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.