Do trzech razy sztuka. Dwa razy przeszkodził nam mróz ale tym razem było plus kilkanaście stopni i udało się nam rozpocząć zdobywanie Korony Polskich Beskidów. Jako pierwszy szczyt wybraliśmy Mogielicę w Beskidzie Wyspowym.

W skrócie było tak:

29 osób, godzina 7.30 wyjazd z Bochni, Nowy Wiśnicz, Limanowa, Jurków, Chyszówki, Przełęcz gen. Rydza-Śmigłego, śnieg, zdjęcia, polany, las, Mogielica 1170 m n.p.m., wieża widokowa, zdjęcia, niezłe widoki choć Tatr niestety nie widać, czekolada, herbata, jabłka, kanapki, zejście, dużo śniegu, zdjęcia, Jurków, plac zabaw, kawa, powrót do Bochni.

Przypatrzmy się kilku minutom bardziej szczegółowo:

- O jacie. Nie wiem gdzie się mi to włącza. Poczekajcie jeszcze ...

- No nie. Kuba, co ty! Naprawdę nie wiesz?

Stoimy na polanie w drodze do Jurkowa. Jesteśmy już dosyć nisko więc śniegu prawie nie ma. Z jednej strony Ćwilin z charakterystyczna polaną ...

- To co, idziemy jeszcze na Ćwilin?

- Taaak, pewnie.

- Chętnie.

- Jasne.

- Nie, nie dzisiaj. Mokro mamy w butach.

- Ja nie idę.

... a z drugiej strony Chyszówki i przełęcz, z której wyruszaliśmy parę godzin temu.

- Kuba, znalazłeś to wreszcie?

... ... ...

Jak to często bywa podczas wędrówki po górach, trochę lub bardziej niż trochę się zmęczyliśmy. Było jednak dużo radości, były rozmowy, i było szukanie czegoś co jest cały czas blisko ale czasem musimy się przejść po górach w miłym towarzystwie, żeby sobie o tym przypomnieć.

Kuba znalazł w końcu funkcję samowyzwalacza i wszyscy ustawili się do zdjęcia z uśmiechem na twarzach, w oczach lub gdzieś niedaleko. Jeżeli nie podczas wędrówki to na pewno później się pojawi, bo przecież jak samowyzwalacz zostaje już uruchomiony to po pewnym czasie jest kliknięcie.

Zapraszamy na wędrówki z SKKT.

kp