Cicho. Ciemno. Zimno. Autokar. Sen. Podróż. Pobudka- to wszystko co pamiętam z pierwszego etapu wycieczki do Warszawy. Na miejscu okazało się, ze oprócz mnie jest tu jeszcze cala moja klasa, a w dodatku 3 b, 3 g, kilka przedstawicielek 3 e, no i oczywiście spora część ciała pedagogicznego: prof. Chełmecka, prof. Strugała, prof. Tabor oraz pomysłodawca wycieczki prof. Pączek.
Cicho. Ciemno. Zimno. Autokar. Sen. Podróż. Pobudka- to wszystko co pamiętam z pierwszego etapu wycieczki do Warszawy. Na miejscu okazało się, ze oprócz mnie jest tu jeszcze cala moja klasa, a w dodatku 3 b, 3 g, kilka przedstawicielek 3 e, no i oczywiście spora część ciała pedagogicznego: prof. Chełmecka, prof. Strugała, prof. Tabor oraz pomysłodawca wycieczki prof. Pączek.

Na początek kilka skłonów i przysiadów, aby rozprostować zdrętwiałe nogi, które mają nas zaprowadzić do Muzeum Powstania Warszawskiego i możemy ruszać.
Ach, jakie mile zaskoczenie! Nasz przewodnik, oprócz ogromnej wiedzy, daru ciekawego przemawiania okazuje się być również przystojny.( cóż, za dobre połączenie, prawda?).
Ale skupmy się, na istocie Muzeum. Okazało się ono zupełnie nie konwencjonalne i obiegało od stereotypu jaki utkwił w naszych głowach pod hasłem „ Muzeum”. Otaczał nas z każdej strony dźwięk ( bombardowanej Warszawy, piosenek powstańczych), obraz ( filmy, eksponaty, plakaty) oraz zapach (formaliny, tuszu prasy drukarskiej). Poprzez zmysłowy odbiór otaczającej nas rzeczywistości, z pewnością zapamiętaliśmy o wiele więcej i mieliśmy okazje odczuć choć w małej części atmosferę Tamtych Dni. Brawa dla pomysłodawców!
Ulica Wiejska. Polski Parlament. Miejsce, które mi się zdecydowanie nie podoba. Dopóki tego miejsca nie zajmą Filip i Igor po planowanym przewrocie stanu –dopóty będą panować tu bezsensowne zasady. No bo i po co ta rewizja?( któżby chciał zrobić krzywdę takiemu poczciwinie jak Pan Rysio Kalisz?)a i w dodatku chcieli mnie wyprosić z sali obrad! Za co?! za brawa! Przecież mam konstytucyjnie zagwarantowaną wolność wyrażenia swoich poglądów! Phi, wychodzimy jak tylko miła Pani Starsza oprowadzi nas po długich i zawiłych korytarzach tego gmachu ( fantastyczny trening dla polityków z nadwagą!)
A teraz to co dzieci lubią najbardziej czyli czas wolny! ( fakt ten można tłumaczyć już samo nacechowanie emocjonalne słowa „wolny”). W poszukiwaniu cukierni Blikle zmarnowaliśmy dużą cześć czasu i skończyło się na Barze Mlecznym ( choć szczerze powiedziawszy do tej pory sądzę, ze naleśniki za 5, 50 zł to nie był dobry pomysł i tylko małopolskie centusie mogły się skusić).
Dużo zdjęć, trochę narzekań, ulubieni spóźnialscy i wracamy. Ach, jak miło wracać z śpiewem na ustach w kompani samych maturalnych straceńców z myślą, ze jutro sobota, ze łóżko, ze długi sen....
P.S. No i najważniejsze! Nie próbujcie nam przenosić stolicy do Krakowa!